To już ostatnia część i nasz droga powrotna do Polski. Zanim jednak dotrzemy do promu, okazało się, że Norwegia Centralna zachwyca nie mniej niż Fiordy. Gdybyśmy wiedziały o tym wcześniej zaplanowałybyśmy więcej czasu w tym regionie. Ale cóż … trzeba będzie wrócić.
Dzień 9:
Kristansund – Rondane – Frya 330 km, 5h
Trasa: https://goo.gl/maps/qFPjxjYTEUxgtpgi9
Tego dnia zaczyna się nasz odwrót. W moich wyobrażeniach miał to być już po prostu przejazd w kierunku domu. Jak zwykle ogromnie się myliłam. Czekało mnie bowiem największe pozytywne zaskoczenie tego wyjazdu. O ile najbardziej rozczarowała mnie Droga Atlantycka, o tyle najbardziej zaskoczył mnie Park Narodowy Rondane, po którym nie spodziewałam się nic prócz lasów. Jest to najstarszy park narodowy Norwegii założony w 1962 o powierzchni 963 km². Na jego terenie znajduje się wiele szczytów o wysokości powyżej 2000 m. Park Rondane jest też uważany za siedlisko stad dzikich reniferów. My na żadnego osobnika nie trafiłyśmy. Wśród praktycznych porad w razie spotkania z reniferem przeczytałam m.in.: nie należy podchodzić bliżej niż 500 metrów, aby swoją obecnością nie spowodować paniki wśród zwierząt. Każdy gwałtowniejszy ruch, nawet sięgnięcie po aparat fotograficzny, spowoduje ucieczkę. Nie było doprecyzowane kogo 😉
Co może być istotne na terenie parku można chodzić poza wyznaczonymi szlakami i rozbijać namioty. Obowiązuje zasada, aby nie zostawiać po sobie żadnych śmieci! Jeżeli nie ma ogólnego zakazu, to można rozpalać ognisko. W jeziorach i rzekach można łowić ryby po wykupieniu pozwolenia. Nie wolno łowić ryb na żywca. To też z praktycznego przewodnika po tym regionie.
Nie będę się tutaj teoretycznie rozwodzić. Przecudowne miejsce, fantastyczne drogi, przeogromny spokój i cisza. Mijające samochody trafiały się tutaj bardzo rzadko. Trzeba uważać na przydrożne owce, które lubiły sobie tam ukryte leżeć i spoglądać na przejeżdżających.
Krajobraz się niesamowicie zmienił. Nabrał zupełnie innych barw. Nadal nie brakowało wody, strumieni i jezior w krajobrazie. No jednym słowem podobało nam się. Najbardziej odcinki gdzie widziałam wijącą się szosę i kolejnych parę zakrętów do przodu. Można się było bardzo przyjemnie pobujać. To nie były już ciasne serpentyny. To był po prostu niczym nie przerywany ‘flow’.
Nocleg, który tym razem na nas czekał, był położony również na terenie campingu. Bardzo zresztą ładnie. Prowadzony jak okazało się przez Polaka, który od nastu lat mieszka w Norwegii. Nie było go podczas naszego przyjazd, ale spotkała nas miła niespodzianka.
Pokój i wspólne łazienki bardzo ok. Nie polecam jednak śniadania… Stołówka okazała się pomieszczeniem, które nie pamiętało chyba od wieków światła dziennego. Zapach nie zachęcał, żeby tam zostać. Bez śniadania jak najbardziej polecam miejscówkę.
Pokój rodzinny ze wspólną łazienką, 648 NOK =~ 285 PLN/3 = 95 zł/os, pościel za dopłatą, restauracja, możliwe śniadanie 44 PLN /os. – Tutaj było słabo bardzo. Prowadzi wprawdzie bardzo sympatyczny Polak, ale zrobił z tego miejsca taki hostel robotniczy. I to się czuje. Nie warto brać śniadania.
Frya Leir, 2630 Frya, Norwegia, Frya, NO
Dzień 10:
Frya – Valdresflye – Oslo ,355 km, 5h 30min
Trasa: https://goo.gl/maps/Nbwy4cAQ2Vt6k7Me8
Dzień 10ty naszej podróży to kontynuacja wczorajszej wycieczki. Zbliżamy się coraz bardziej do Oslo, pozostawiając za sobą Rondane.
Mamy sporo czasu, dlatego też przydrożne kawiarnie nie pozostają nam obojętne. Kosmate, trawiaste dachy nie przestają mnie rozśmieszać. Nie mam bladego pojęcia dlaczego. Bardzo mi się oczywiście podobają.
W tak dobrych nastrojach żegnamy się z Rondane i docieramy do Oslo.
Tutaj nocleg w kamienicy w samym centrum miasta. Można swobodnie podejść na piechotę do głównej mariny i starego miasta. Na dole kamienicy jest kawiarnia, która oferuje śniadania z kawą w promocyjnej cenie. Tak sobie teraz myślę, że równie dobrze nasz wyjazd mógłby nazywać się „Norwegia – kawowy szlak”. Ale była naprawdę dobra. Raz zamówiłyśmy 2 czarne kawy i herbatę. Pan przyniósł trzy filiżanki i dwa litrowe termosy. Jeden z wrzątkiem, drugi z kawą. Takie miejsca też bywały na naszej trasie
Parkveien 25, Frogner, 0350 Oslo, Norwegia, Oslo, NO
Pokój czteroosobowy ze wspólną łazienką, 1 260 NOK =~ 554 PLN/3 = 185 zł/os, z pościelą, bez śniadania, parking przy ulicy. Świetne miejsce, super położony. Pyszne śniadanie i kawa na dole kamienicy.
Dzień 11:
Oslo- Koeinge 393 km, 4h 30min
Trasa: https://goo.gl/maps/Cz8NgLMUAMuiJhtaA
Trasa z Oslo, taka już nie za specjalna. Głownie droga szybkiego ruchu. Temperatura skoczyła do 27 stopni, więc umierałyśmy z upału po ostatnich 10 dniach w 10-15 stopniach. No chyba, że jakaś kawa na stacji benzynowej się trafiała i wyścig kolarski przy okazji.
No i dla odmiany 😉 😉 o ostatnim noclegu Wam coś więcej napiszę. Bo warto! Jeśli będziecie gdzieś krążyć po Szwecji i będzie wam choćby trochę po drodze zajrzyjcie koniecznie. Ale to bardzo koniecznie. Po pierwsze same okolice są warte przejechania. Cała pajęczyna wąskich asfaltowych, gładkich jak stół uliczek. Ciągną się pomiędzy jeziorami, zagajnikami, gospodarstwami rolnymi. Super jazda. No i gdzieś tam pośrodku niczego jest sobie taki właśnie pensjonat. Prowadzony przez starsze małżeństwo. On jest Szwedem, ona Amerykanką. Postanowili na emeryturze wejść w posiadanie nieruchomości i zrobienie z niej SPA. Wyszło im to wyśmienicie. Widać, że to ich ogromna pasja. W związku z tym każdy pokój wyposażony jest w komplet szlafroków, kapci, źródlaną wodę i wyjście na taras. W łazience oczywiście wszelkiego rodzaju ręczniki. W ogrodzie, do którego idzie się przez coś w rodzaju oranżerii jest sauna z wielkim oknem, przez które można sobie podziwiać widok na ogród. Można też obserwować z salonu siedzących wewnątrz sauny. To inna historia. Nie wiemy, czy nie ona właśnie spowodowała brak obecności gospodarza rano. Właścicielka powiedziała, że ona przyjmie zapłatę. Mąż jest w gabinecie i pracuje 😉 Śniadanie było w stylu amerykańskim. W każdym kęsie wyczuwalne było ogromne serce wkładane w przygotowania przez Panią Żonę. Fantastyczne miejsce na zakończenie wyjazdu. Bardzo, ale to bardzo polecam. Z błogością na twarzy pojechałyśmy rano do Karlskrone.
I tak zakończył się nasz wyjazd. Kolejnego dnia rano znalazłyśmy się już w innej rzeczywistości. Pogodnej tym razem do przesady. Przywitały nas 34 stopniowe upały. W tych temperaturach nie byłam w stanie wytrzymać w kasku zbyt długo.
Dzięki tej relacji przypomniałam sobie jak bardzo chcę tam wrócić. Tym razem na północ i być może nieco inną trasą. Kiedyś na pewno. Tymczasem bardzo, ale to bardzo Wam dziękuję za uwagę ?
Tradycyjnie, ostatnia już tym razem informacja o bazie noclegowej:
Köinge 120, 311 61 Ullared, Szwecja, Ullared, SE
+46 72 516 45 53
Pokój dwuosobowy z dodatkowym łóżkiem, 985,50 SEK =~ 396 PLN/3 = 132 zł/os, ze śniadaniem, parking zarezerwowany, sauna, jacuzzi w cenie.
Fantastyczne miejsce na zakończenie wycieczki !!! Właściciele to starsze małżeństwo, które zapragnęło mieć taki ośrodek spa. Do poziomu 5* hotelu brakuje tylko windy. Polecam, jeśli tylko będzie Wam po drodze. W okolicach cała masa świetnych dróg, pięknie położone, wiodą przez wsie, koło jezior, przez lasy. Można się zrelaksować i to bardzo.
Dzień 12 to już wyłącznie powrót na prom do Gdyni …
Bardzo dziękuję za uwagę tym, którzy dotarli do końca relacji ?